28 grudnia, 2014r.
Kolejna zła diagnoza. Serce bije coraz gorzej, wolniej
i słabiej. Mogą minąć lata, bądź miesiące, kiedy będzie mi potrzebne nowe.
Świat jest szary. Każdy ma mnie za delikatne piórko, o
które trzeba dbać. Bo chora. Nietykalna.
Inna.
Każdy kolejny tekst napisany
ręką Natalie był bardzo oszczędny. Jej słowa stanowiły zagadkę, nieodgadnioną
pętle zdań, które mogły mieć przeogromne znaczenie.
Przez pierwsze dni prowadzenie
pamiętnika, Natalie w większości wklejała zdjęcia, pokazujące wydarzenia danego
dnia. Czasem, widać było, że dany dzień był bardzo wyjątkowy, bo opisy natury i
przebiegu różnych przygód były bardzo długie i dokładne. Pojawiały się nowe
cytaty, z kolejnych przeczytanych przez nią książek. Jak na wówczas dwudziestolatkę
przejawiała ogromne zainteresowanie prowadzenia pamiętniku.
Jednak widać było ogromną
zmianę. Piękne i długie opisy, zmieniły się w dołujące teksty. Natalie coraz
rzadziej pisała, a większość jej wpisów była mętna i przepełniona żałością.
10 stycznia,
2015r.
Każdy dzień jest taki straszny. Ludzie przekonują mnie
o swojej nienawiści do świata. Każdy pastwi się nade mną wyrazami współczucia.
,,Jak się dziś czujesz’’ pytają z żałosnymi uśmiechami,
które niby mają dodać mi odwagi. Nikt nie robi tego z czystego serca. Kłamią.
Ranią mnie. Chcą, abym szybciej zniknęła. Zrobiła miejsce dla lepszych ode
mnie.
Kolejne dni podsuwały mi
złośliwe myśli. Nie chciałam wierzyć własnemu umysłowi. Zaczęłam poznawać nową
Natalie – bez imprez, super znajomych. Zaglądałam do jej umysłu. Chociaż czułam
się jakbym zdzierała z niej kolejne warstwy, nie kończyłam czytać.
15 luty, 2015r.
Cieszę się, że Scott tak mi zaufał. Powiedział mi o
sobie wszystko. W zamian za to, jak mało o sobie mówię mu ja.
Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogłam tego nie zauważyć.
Był moim prawdziwym przyjacielem – myliłam się. Dopiero dziś stał się nim
naprawdę – ukazując mi cząstkę swej duszy.
On naprawdę sprawił, że uśmiech pojawił się na mojej
twarzy. Po raz pierwszy od miesięcy, przypomniałam sobie, jak to jest cieszyć
się.
Zaufał mi. Jego sekret nie jest ważny – jego uczucia,
mnie nie interesują na tyle, by zerwać przyjaźń. Boję się tylko, że inni tego
nie pojmą. Nie zrozumieją, że liczy się jego nieskazitelna dusza. Jego rodzice
zapewne nigdy nie rozumieją. Wyklną go, porzucą, wydziedziczą. Ale ja mu
pomogę. Bo on obiecał, że pomoże mi.
20 marca, 2015r.
Powiedziałam mu.
Poznałam
prawdę o rodzinie Brownów. Tak jak wcześniej myślałam, matka Natalie, była
apodyktyczną kobietą, która ,,dbała’’ o przyszłość swoich dzieci, lecz tak
naprawdę ustawiała ich tak jak chciała. To ona wybrała studia Natalie, których
dziewczyna szczerze nienawidziła. Chciała by wszystko było po jej myśli. Przez
to wielokrotnie kłóciła się z mężem, który chciał tylko normalnej, szczęśliwej
rodziny.
Nie
raz grozili sobie rozwodem. Ale widząca nad nimi groźba złej reputacji ich
powstrzymywała. Przez to kłócił się z nimi Mark, który nie chciał kłaniać się
matce. Stał się oschły. Zamknięty w sobie. Odizolował się od siostry, która
szczególnie go potrzebowała.
Lissa
była tylko dziewczyną, a Natalie była zmuszona by się z nią bawić. Nie lubiła
jej – była sztuczna i komentowała każdego. Jej sztuczność odpychała innych o
niej.
Każda
nowa notatka pozostawiona przez Natalie, opowiadała mi o jej życiu. Kiedy
zaczynała prowadzić pamiętnik, była miła i subtelna. Kochała życie. Ale wraz z
czasem się zmieniła.
Jeden
z jej ostatnich wpisów był bardzo obszerny. I zagmatwany.
15 kwietnia, 2015r.
Chciałam walczyć. Scott mi kazał. Chciałam walczyć dla samej
siebie. Życie miało nabrać kolorów. Miałam dobrowolnie zapisać się na terapie.
Brakowało mi bodźca, który sprawiłby, że wydostałabym się z dołu, w którym
siedziałam.
Prawdopodobnie byłam zbyt ślepa, by w to wierzyć. Nie
chciałam żyć. Życie było za trudne, długie i męczące. Każdy poranek był walką o
to, by w ogóle wstać. W szkole każdy głos był jedną osobą, a nauczyciele
irytowali mnie swoimi wypowiedziami, które składały się na nasze nieposłuszeństwo
i nieuctwo.
Wierzyłam, że szarość, która zasłaniała mi oczy, zniknie.
Tak jak dawniej, zaczęłam planować przyszłość. Miałam powiedzieć rodzicom
prawdę, to co o nich myślę.
Słońce rani moje oczy swymi promieniami. Czasem wydaje mi
się, że wypala cały mój wzrok.
Nie mam już serca. Wybuchło ono na maleńkie kawałeczki, a to
co bije w mojej piersi, to właśnie te kawałki, obijające się o żebra. Małe
dzieci denerwują mnie tak jak zwierzęta – ich krzyki, piski rozrywają mi uszy.
Wszystko jest w czerni. I bieli. Kolory wyblakły. Miejsca, do których kochałam
chodzić, straciły sens.
Każdy łyk alkoholu
może być ostatnim. Lecz ja dalej piję. Mam nadzieję, że nieświadoma zasnę, a
moje myśli przestaną galopować. Moi bliscy są jak obcy. Ja jestem jak ktoś
obcy.
Marzę o przerwie. By wszystko zniknęło. Chciałabym zasnąć na
pewien czas – przestać udawać, że żarty mnie śmieszą, a docinki na źle ubrane
kobiety fascynują. Chcę przez chwilę nie ukrywać emocji. Być po prostu sobą.
20 kwietnia, 2015r.
To dziś. Dziś się to skończy.
Scott po mnie
przyjechał. Tym razem patrzył na mnie, rejestrując każdy mój ruch. Miałam na
sobie sukienkę Natalie, o brawie bardzo jasnego błękitu. Majowe popołudnie było
jasne i pogodne, toteż z radością rozkoszowałam się dotykiem słońca na nagiej
skórze ramion.
Kiedy
wysiedliśmy, nie potrafiłam zostać tylko na masce samochodu. Ruszyłam przed
siebie, starając się omijać gałązki na ziemi i nie zranić się krzewami.
Scott
szedł za mną bardzo cicho, jakby wcale go nie było. W końcu znalazłam mały,
drewniany pomost, prawdopodobnie stworzony przez rybaków, którzy chcieli mieć
swoje miejsce na połów ryb.
Usiedliśmy
na deskach, uprzednio ukrytych pod kocem w kratkę, przyniesionym przez Scotta.
Chłopak siedział w pełnej odległości ode mnie. Ja zaś, niczym dziecko
podekscytowane wyjściem na dwór, zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w chłodnej
wodzie. Przez moment podziwiałam drzewa, które schylały się, przez co ich
gałęzie, wraz z licznymi liśćmi były zanurzone w zimnym strumieniu. Mnóstwo
ptaków przysiadło w koronach wierzb i dębów, podśpiewując cicho.
Chciałam
móc się tym cieszyć, ale niestety, słowa, które przeczytałam w pamiętniku
Natalie, wciąż krążyły mi po głowie, a pytania, które wciąż nasuwały mi się na
język, nie pozostawiały mnie w spokoju.
- To nie był przypadek, prawda? – przerwałam w
końcu ciszę.
Scott
spojrzał na mnie, marszcząc brwi. Zamiast odpowiedzieć, wyjął coś z
przyniesionego koszyka. Poczułam się, tak, jak czuć się mogła Natalie. Miłe
popołudnia, spędzone na piknikach z najlepszym przyjacielem. Ale to były tylko
te dobre chwile. Momenty, w których mogła być sobą chociaż przez moment. Nikt
nie ranił jej przypadkowymi słowami, a uśmiechy nie były wymuszone.
Scott
podał mi plastikowy kubeczek, napełniony do połowy jakimś płynem. Z chęcią
napiłam się, ale niezbyt smakował mi ten dziwny napój. Odstawiłam więc na bok
naczynie.
- Co ona zrobiła? – zapytałam znowu.
Chłopak
ścisnął wargi.
- Jaka ona?
Przewróciłam
oczami.
- Wiesz o kim mówię – rzuciłam, odwracając
wzrok w stronę jeziora.
Scott
przysunął się bliżej mnie. Poczułam ciepło jego rozgrzanego ciała i zapach
perfum – swoją drogą dość mocnych. Tak samo jak wcześniej był zadbanym i
idealnie ubranym chłopakiem.
- Alkohol i serce w końcu się zgrali –
wymamrotałam.
- Dobra, Natalie, zaczynasz mnie przerażać…
Odwróciłam
głowę w jego kierunku. Patrzył na mnie spokojnie, chociaż w jego twarzy kryły
się emocje, które starannie skrywał.
- Ja wiem, że ty wszystko pamiętasz, tylko
udajesz – wybąknął.
Uśmiechnęłam
się. Wiedziałam, że moja twarz, podobnie jak jego, wyraża aż nazbyt.
Przechyliłam się lekko w stronę wody, tak aby widzieć swoje odbicie. To nie
była moja twarz. To nie było również moje życie. Nie byłam przyjaciółką Scotta.
Nie byłam jedną z Brown’ów. Nie mogłam kłamać przez resztę życia. Bo moje życie
było gdzie indziej.
- W pamiętniku napisała, że to dziś.
Podejrzewam, że zaplanowała samobójstwo.
Z
twarzy mojego towarzysza odpłynęła cała krew. Przez moment poruszał wargami jak
ryba wyciągnięta z wody, ale nic nie powiedział. Ale ja nie potrzebowałam słów.
Sama się domyśliłam.
- Była chora, prawda?
Pokiwał
głową. Nadal nic nie powiedział.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? Przecież
depresja mogła ją zabić. Poniekąd to zrobiła.
Scott
zbladł jeszcze bardziej. Patrzył na mnie z całkowicie nieukrywanym strachem,
jakby moje słowa były gorsze, niż najstraszniejszy horror.
- Wiedziałaś o mnie coś… gdyby moi rodzice się
dowiedzieli… powiedziałaś, że jeśli komuś powiem…
- Rozumiem – uśmiechnęłam się, jak
nauczycielka, wysłuchująca wyjaśnień ucznia. – Ale czy nie pomyślałeś, że
choroba serca, alkohol, choroba psychiczna i coś co ją całkowicie załamało,
sprawiły, że podjęła się najgorszej opcji?
Scott
wstał. Położył dłonie na głowie i przez moment godził w kółko, zbierając myśli.
- Nie wiem o czym ty mówisz – westchnął. –
Zachowujesz się jakbyś to nie była ty.
- Bo to nie byłam ja – przyznałam ze stoickim
spokojem.
Zmarszczył
brwi. Wpatrywał się we mnie, a ja odparowywałam jego spojrzenie. Musiałam
zaufać jednej osobie. Musiałam dowiedzieć się co stało się Natalie. Musiałam
wrócić do bliskich.
- Jak sądzisz, co dzieje się z człowiekiem po
śmierci? – spytałam go cicho, tajemniczym głosem.
- Natalie o czym ty mówisz…
- A gdybym ci powiedziała, że duchy, jakaś
cząstka życia po śmierci, istnieje? Że nasza dusza może trwać wiele lat po tym,
jak już nasze ciało spocznie w ziemi?
Mina
Scotta zdradzała wiele. Powątpienie, mieszaninę strachu i niepewności. Kiedy na
niego patrzyłam, przypominał mi Nicka – tego smutnego chłopaka, u którego okres
dojrzewania stracił sens, gdy jego rodzina całkowicie się rozpadła. Scott
jednak miał jakby dwa oblicza – mocno zaciśnięta szczęka i zmarszczone czoło,
zdradzały, jak intensywnie myślał. I chociaż tak naprawdę nie powinnam była mu,
od tak zaufać, postanowiłam to zrobić.
- Możesz mi nie uwierzyć – szepnęłam.
Przez
moment zdawało mi się, że wszystko się zamazało, a na tym moście stoję ja i,
nie Scott, lecz Logan. Siedem lat wcześniej nie odważyłam się wyznać mu prawdy.
A może gdybym to zrobiła, żyłabym wraz z nim i bliskimi?
Nie
patrząc Scottowi w twarz, po prostu wyobrażając sobie, że to ktoś kto naprawdę
mnie rozumie, powiedziałam to nagłos, pierwszy raz pozwalając, by usłyszała to
inna osoba.
- Nazywam się Even Alians.
Łza
spłynęła mi z oka. Nie otarłam jej, a żadna inna nie popłynęła jej śladem.
Stałam tam, patrząc na niebo, niebo, które stało się dla mnie
błogosławieństwem.
- Natalie nie żyje – wykrztusiłam w końcu. –
Tamtego dnia nie ona się zbudziła, lecz ja.
Scott
podszedł do mnie. Teraz nie ukrywał już zakłopotania, co całkowicie mnie nie
dziwiło. Nie zdziwiło by nie też to, że mi nie uwierzy.
- Ty chyba całkiem zwariowałaś – westchnął. –
To niedorzeczne…
- Po co miałabym to wymyślać? – zapytałam
chłodno.
Przełknął
ślinę. Skrzyżowałam ramiona na piersiach, jakbym chciała się ogrzać i
odwróciłam się w stronę Scotta.
Podeszłam
do niego. Patrząc mu w oczy, mówiłam miękko, uważanie dobierając słowa.
- Spójrz w moje oczy – wyszeptałam. – Czy
widzisz oczy Natalie?
Pokręcił
głową.
- Czytałem o przypadkach, kiedy ludzkie oczy
zmieniają kolor …
Uśmiechnęłam
się. Nie czułam już krępującej obecności chłopaka, którego praktycznie nie
znałam. Nie czułam się oszustką – w końcu wyjawiłam komuś swoje imię i miałam
zamiar wyjaśnić mu więcej. Usiadłam znowu na twardych deskach, zanurzając stopy
w zimnej wodzie. Przez moment przypomniał mi się dzień, kiedy prawie utonęłam w
toni jeziora. Odgoniłam od siebie to wspomnienie, pozostawiając miejsca dniom,
które chciałam pamiętać.
Poklepałam
miejsce obok siebie. Chwilę czekałam, aż Scott zdecyduje się, aby usiąść. Mimo
to zdjął buty, po czym podobnie jak ja, zanurzył nogi w wodzie. Przez parę
minut oboje tylko miarowo poruszaliśmy stopami, momentami na któreś z nas
spadały kropelki wody.
Spojrzałam
na jego twarz. Miał niespokojną minę, a w oczach było widać niewątpliwą burzę.
Poszukałam jego ręki – miał miękką i delikatną skórę.
- Mogę ci zaufać? – zapytałam szeptem.
Walczył
ze sobą. I chociaż nic nie powiedział, lekki ruch głową, kiedy przytaknął,
sprawił, że zaczęłam mówić. Słowa płynęły ze mnie, jak nigdy. Mówiłam cicho,
ale z pewnym entuzjazmem; nie kłamałam.
Najpierw
wprowadziłam go w swoje życie – problemy z matką, zniknięcie Kevina i izolacja
mojego najlepszego przyjaciela. Stopniowo wprowadzałam wszystkie informacje, od
tego, że moja prawdziwa matka nie żyła, po wypadek mojej najlepszej
przyjaciółki, za który tyle się obwiniałam. Nie wspominałam tylko o
wydarzeniach. Chciałam, aby znał mnie lepiej, niż była w stanie poznać mnie
Amanda Alians. Opowiadałam o swoim uczuciach. Smutku, radości, żalu.
Tłumaczyłam, jak zmieniłam się na przestrzeni miesięcy. Sama zdziwiłam się, ile
w moim życiu było wzlotów, upadków, bólu i łez.
Scott
był doskonałym słuchaczem. Przyjął wszystko ze spokojem, a jedyne emocje
ukazywały jego oczy. Nie przejął się, kiedy mówiłam o duchach, ale bardziej wzdrygał
się na moje osobiste tragedie – wypadek Nicka, prawdę o moich rodzicach.
Wydawało mi się, że naprawdę rozumiem to, kim byłam.
Nie
szczędziłam też moich uczuć co do Logana. Chciałam by wiedział, że był ktoś, do
kogo chciałam wrócić.
Kiedy
skończyłam, czułam suchość w gardle, a w uszach obijała mi się cisza, gdy mój
głos nie rozbrzmiewał. Nie miałam już nic do dopowiedzenia, czekałam tylko na
reakcje Scotta.
Już
dawno wyjął nogi z wody. Siedział po turecku, obracając w dłoni jakiś dziwny
przedmiot, który wyglądał jak mały globus, z uwagi na przewagę niebieskiego
koloru. Przez moment bałam się, że chłopak uznał mnie za wariatkę, bądź sam
zastanawiał nad swoim stanem psychicznym.
- Jak to w ogóle możliwe? – zapytał w końcu. –
Nie żyłaś, aż trafiłaś do ciała mojej przyjaciółki… to brzmi jak… dobry film.
Wybucham
śmiechem. I chociaż nie było w tym nic, aż tak śmiesznego, nie mogłam się
powstrzymać. Scott uśmiechnął się tylko półgębkiem.
- Nie wiesz ile razy zadałam sobie to pytanie
– westchnęłam głośno. – Kiedy umarłam, patrzyłam na ludzi, którzy w ogóle nie
przejmowali się niczym, tracili życie w domu, w otoczeniu czterech ścian. Ja
wówczas zastanawiałam się czemu musiało wypaść na mnie. Cholerna ruletka.
Niedorzeczność
tej sytuacji była ogromna. Stałam na maleńkim mostku, obok chłopaka, o którym
prawie nic nie wiedziałam. Opowiadałam o sobie, mojej historii, zdając sobie
sprawę, jak naprawdę wyglądało moje życie.
- Wiem, że brzmi to jak brzmi. Ale nie
sądzisz, że mogłabym to wszystko wymyślić?
Scott
szybko pokręcił głową. Potem zrobił coś, czego bym się po nim nie spodziewałam.
Przygarnął mnie do siebie, aż zakręciło mi się w głowie od intensywnego zapachu
perfum. Pogładził mnie delikatnie po włosach.
- Chociaż to całkowicie abstrakcyjne,
niemożliwe, to ci wierzę – szepnął.
Nie
mogłam pohamować łez, które wypłynęły mi z oczu, kiedy Scott wykazał się takim współczuciem.
Przez chwilę nadal trwałam w jego objęciach. Jednak oswobodziłam się z nich,
cofając się o pół kroku.
- Wnioskuję, że potrzebujesz mojej pomocy, aby
wrócić do domu? – zapytał z uśmiechem.
- Nie wiesz nawet jak bardzo – odparłam.
Wróciliśmy
do samochodu, kiedy poczuliśmy jak pierwsze kropelki majowego deszczu skapują
nam na twarze. Włączyliśmy jakoś muzykę i pojechaliśmy w kierunku obcego mi
miasta.
Scott
bardzo dokładnie opisał mi Natalie, zanim zachorowała na depresję. Jego
opowieści o przyjaciółce, którą rozpierała energia, a pomysły nigdy się nie
kończyły, były naprawdę niesamowite. Jak się okazało oboje poznali się, gdy
mieli po piętnaście lat, ale dopiero po jakimś czasie zaczęli się kolegować, a
dopiero przyjaźnić.
Z
jego opisów dowiedziałam się o dziewczynie naprawdę dużo. Nienawidziła się
wyróżniać pod względem majątkowym, z radością ubierała wyszukane ciuchy, jakich
nie miały inne dziewczyny. Podobno w wieku szesnastu lat postanowiła, że będzie
chodzić tylko w sukienkach i spódniczkach. Jej postanowienie najpewniej trwało
długo, bo rzeczywiście jej szafa była wypchana owymi kreacjami.
Momentami
Scott mizerniał – zaciskał wargi, a kiedy z jego oczu znikał ten blask,
wiedziałam, że zdawał sobie sprawę, iż cały czas opowiada o swojej ukochanej
przyjaciółce, która nie żyła.
Kiedy
zaczynaliśmy zbliżać się do miasta, a historia z imprezy po rozdaniu dyplomów
się zakończyła, spojrzałam na Scotta, który z łatwością prowadził jedną ręką.
- Co to za tajemnica, którą wyjawiłeś Natalie?
– rzuciłam w końcu.
Znowu
byłam światkiem jego przemiany – zaciśniętej szczęki. Krążyły w nim emocje, a
ja jak najbardziej chciałam mu pomóc z nimi żyć.
- Przecież możesz mi zaufać. Nie ma nic
dziwniejszego od tego, co dziś ci powiedziałam.
Mruknął
coś pod nosem. Rzecz jasna nic nie zrozumiałam, ale on najwyraźniej był
zadowolony z odpowiedzi.
- Naprawdę? Myślisz, że to usłyszałam?
Westchnął
głośno. Uderzyłam go żartobliwie w ramię, a on się skrzywił. Dalej prowadził,
uporczywie wpatrując się w drogę przed nami.
- Nooo powiedz mi – wymruczałam, ponownie
uderzając go w ramię.
Złapał
obiema dłońmi kierownicę.
- Chcesz znowu zginąć? – warknął.
Przez
moment znaczenie tych słów nie docierała do moich uszu. Dopiero po chwili
przygniótł mnie ciężar zwykłego zdania, które mimo wszystko zabrzmiały
całkowicie dobijająco.
Odwróciłam
się w stronę okna, czując wzbierające się w oczach łzy. Z całych sił zapierałam
się przed płaczem. Ze złością otwarłam oczy. Poczułam się naprawdę źle –
odważyłam się mu zaufać. On mi nie potrafił.
Z
całych sił zaciskałam szczęki, by nic nie odpowiedzieć. Straciłam cały zasób
moich złośliwych uwag. Po prostu zamknęłam oczy. Ale to nie pomogło; od razu
powróciły do mnie wspomnienia.
Zobaczyłam
moją przyjaciółkę, która wpada pod koła ciężarówki. Nie wiem ile lat musiałoby
minąć, abym zapomniała widoku krwi i powykręcanych kości. Co noc w moich
myślach pojawiał się jej trup – porozrzucane wokoło głowy włosy, martwe
spojrzenie.
W
głowie znowu usłyszałam głos kobiety, oznajmiającej, że mój kuzyn miał wypadek
samochodowy. Potem zobaczyłam jedyną, jedyną fotografię taty.
Moja
dawna fobia wróciła.
Kiedy
otworzyłam oczy, mój wzrok powędrował na licznik. Scott, mimo terenu zabudowanego,
jechał szybciej, niż ja bym sobie na to pozwoliła. Poczułam pierwsze kropelki
potu na czole, zdając sobie sprawę, że miał rację. Gdyby stracił czujność,
mogłabym umrzeć na zawsze.
- Zatrzymaj się – pisnęłam.
Scott
spojrzał na mnie szybko, a następnie uśmiechnął się ze skuchą.
- No dobrze, przepraszam. Trochę przegiąłem…
- Zatrzymaj się! – wrzasnęłam.
Zahamował
i auto zatrzymało się na poboczu. Wyszłam ze środka, wciągając oziębione
powietrze. Maleńkie kropki deszczu zraszały moje czoło, a ja czułam ich chłód
na nagiej skórze ramion.
Otuliłam
się nimi. Chciałam płakać – byłam w paskudnym położeniu. Z dala od bliskich,
którzy uważali mnie za martwą. Z chłopakiem, który nie chciał stać się moim
przyjacielem. Z ludźmi, którzy znali Natalie. Z życiem, które nie należało do
mnie.
Usłyszałam
dźwięk zamykanych drzwi. Scott pojawił się przede mną, z wyjątkowo zmartwioną
miną. Spojrzał w górę, na ciemne chmury, z których kapała woda.
- Nata… Even, co się stało? – zapytał
zmartwiony. – Ja naprawdę nie chciałem…
- Nie o to chodzi – załkałam. – To wszystko
zaczyna mnie przerastać.
- Samochód – rzucił pod nosem. – Ty dalej się
ich boisz?
Pokręciłam
głową.
- To był tylko taki drobny napad.
Pociągnęłam
nosem. Było mi potwornie zimno, a deszcz, moczący włosy, które nie były moje.
- To takie straszne. Muszę żyć w ciele, które
nie jest moje. Wszystko nie należy do mnie. Nie zasłużyłam na to życie.
- Nie mogłaś go dostać bez powodu.
Marzyłam
o byciu dawną sobą. Chciałam znowu mieć czerwone włosy, kolczyki i mój pokój,
pełen brudnych ubrań na krześle. Tęskniłam za wzrokiem Nicka, ciepłym dotykiem
Maxine. Chciałam znowu zatopić się w objęciach cioci. A najbardziej tęskno mi
było do Logana – jego zrozumienia, zapachu, spojrzenia. Chciałam mieć przed
oczami jego tatuaż, słyszeć głos, który sprawiał, że miałam dreszcze.
- Chcę z powrotem swoje życie – wyjąkałam. – Być tylko Even.
- Co cię tu trzyma? – uniósł jedną brew. –
Możesz kupić bilet, spakować się i odlecieć do ludzi, których kochasz.
Pokręciłam
głową.
- To zbyt łatwe. Musi być jakiś haczyk.
- Sądzę, że za dużo już wycierpiałaś.
Uśmiechnął
się łagodnie. W jego uśmiechu było wiele ciepła, wsparcia. Rozumiałam już, za
co ta cicha i skryta Natalie mogła go uwielbiać. Nie ta szalona imprezowiczka –
ale chora dziewczyna, potrzebująca prawdziwego przyjaciela.
- Jeśli chcesz, kupię ci bilet. – Zaproponował
dobrodusznie chłopak. - O ile się orientuje masz konto w banku, więc dasz sobie
tam radę przez pewien czas.
Zadrżałam
od chłodu, ale i nerwów. Myśl o spotkaniu tych wszystkich ludzi, rozgrzała moje
serce. Dom.
- Naprawdę zrobiłbyś to? – niedowierzałam.
- Dlaczego nie? A teraz wsiadaj. Bo zaraz się
pochorujesz.
Otworzył
mi drzwi, a ja z wdzięcznością usiadłam. Scott włączył ogrzewanie, żebym przestała
się trząść. Kiedy wybrał muzykę (dość ciekawy rodzaj country), spojrzał tylko
na mnie, dziewczynę, przykładającą dłonie do wylotów powietrza, i jakby nigdy
nic, rzucił:
- Jestem gejem. Oto moja tajemnica.
- Naprawdę? Myślałam, że chodzi co najmniej o
coś w stylu, że jesteś potomkiem rodziny królewskiej – spojrzał na mnie
pytająco. – Żartuję.
- To dość… wstydliwe dla mnie – wybąknął
cicho.
- Nie wiem dlaczego – ożywiłam się. – To naprawdę
nic wielkiego. Jak dla mnie. Mógł być to większy sekret. A to jest po prostu życie.
Kiedy
wjeżdżaliśmy ponownie na drogę, uśmiechnął się, jakby spadł mu kamień z serca.
- Jesteś do niej podobna – mruknął.
Dom
w bostońskim centrum świecił pustką. Wszyscy jego mieszkańcy byli w pracy albo
gdzieś indziej. To miejsce było całkiem inne niż domu, w jakich byłam. Czuć
było chłód i brak dominacji miłości. Zdjęcia w ramkach były zbyt pozowane, a
ozdoby za bardzo dopasowane do siebie. Każdy mój krok rozbrzmiewał echem.
Zamknęłam
się w pokoju Natalie. Ułożyłam się na miękkim łóżku, z laptopem na brzuchu. Zaczęłam wstukiwać
różne zdania w Google. W ten sposób chciałam zapełnić pustkę, która powstała, w
oczekiwaniu na odejście z tego domu.
Znalazłam
artykuł. Był obszerny, pełen górnolotnych zdań. Autorka, młoda kobieta, pisała
o wypadku, który miał miejsce nocą, siedem lat wcześniej.
Tego
dnia mogliśmy spotkań się z niezwykłym aktem odwagi. […]
Przy ul. Broken Glass, przed klubem powszechnie znanym wśród
ludności naszego miasta, doszło do wypadku, w którym uratowany został syn
bogatego biznesmena, Christophera Varpola. […]. Zaledwie szesnastoletnia dziewczyna,
Even A., mimo stanu, w jakim znajdowała się po wypiciu dużej ilości alkoholu
(właściciel klubu został pociągnięty do odpowiedzialności za sprzedawanie
alkoholu nieletnim, czytaj strona 12) ocaliła od niechybnej śmierci swojego rówieśnika,
Christophera U. Niestety, dziewczyna zmarła, mimo wielu prób reanimacji. Udało
nam się dowiedzieć, że dziewczyna była już wcześniej w bardzo złym stanie
zdrowotnym, a silne potrącenie wywołało krwotok wewnętrzny. […]
Pan
Christopher UnderVarpol przez kilka dni pozostawał w śpiączce. Jego stan był
krytyczny, znajdował się na Oddziale Intensywnej Terapii, gdzie pozostał
jeszcze kilka godzin po obudzeniu. Po za wieloma bliznami chłopak może cieszyć
się zdrowiem. […]
Niestety,
nie udało nam się dowiedzieć co dokładnie wydarzyło się tamtej nocy. Pan
Christopher U. podobnie jak ojciec oraz bliscy znajomi, nie komentują zdarzeń. Wiemy
jednak, że chłopak bardzo przeżył śmierć Even.
[…]
Na innych stronach było wiele
podobnych relacji. Nic nowego, wszędzie ogólnikowe wydarzenia.
Poczytałam pamiętnik, przejrzałam
Facebooka, ale dalej nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca.
Kiedy na telefon Natalie przyszedł
SMS, zerwałam się i odczytałam wiadomość.
Możesz się pakować. Załatwiłem Ci bilet. Za dwa
dni wylot.
xx
Ucieszona odłożyłam komórkę, po
czym zaczęłam się pakować, wybierając najpotrzebniejsze rzeczy. Jeśli chodzi o
same ubrania, miałam niewielki wybór i musiałam niestety spakować wiele
sukienek, szukając jak najmniej roznegliżowanych.
Siedziałam
na podłodze, składając jedną z niewielu czarnych rzeczy w szafie Natalie, kiedy
mój wzrok natrafił na małą półkę z książkami. Tytuły różniły się czcionką, same
powieści grubościami i kolorami. Wstałam, aby podejść do biblioteczki. Książki
były w większości jakimiś romansami, biografiami albo podręcznikami. Od razu rzuciła
mi się w oczy mały tomik, który odcinał się na tle obszernych pozycji.
Wysunęłam
powoli zieloną książeczkę. Ujrzawszy tytuł, pojęłam, że to zbiór wierszy.
Nazwisko autora brzmiało znajomo, więc otworzyłam na pierwszym wierszu.
Przewracając
kartki, ujrzałam fragmenty zaznaczone różnymi kolorami, ołówkami i długopisami.
Różne notatki, podopisywane pod tekstem, pokazywały różną interpretację danego
fragmentu.
Czytałam
wiersze, lecz niezbyt wiele z nich wniosłam. W większości skupiałam się na
zaznaczonych fragmentach, sugerując się gustami Natalie. Prawie u końca, tak,
że mało co go nie przeoczyłam, znalazłam tekst.
,,…twe
życie – niby nieodgadły rebus – nędzne się zdaje i ogromne nazbyt, gdy – to malejąc,
to sięgając niebios – zastyga w kamień lub dorasta gwiazdy.’’
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Przypomniałam sobie, jak Logan mówił ten sam fragment dla mnie. Jego głos
rozbrzmiał mi w uszach. Tęskniłam za nim. Chciałam znów być obok.
Schowałam
walizę do szafy, a sama zabrałam tomik, zagrzebując się w kołdrze. Czytałam
wiersze, nagle je rozumiejąc, aż w końcu poczułam miłe uczucie spokoju, a
powieki zaczęły mi ciążyć. Zamknęłam więc oczy, by śnić o ponownym spotkaniu z
mężczyzną, którego kochałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz